Rozdział III
W pokoju można było wyczuć odór alkoholu. Klaus zaczął
podnosić się z łóżka. Bolała go głowa, pamiętał jedynie niektóre fakty z
wczorajszego dnia. Pamiętał, że Caroline przeprowadziła go do domu i, że leżeli
razem w łóżku. Postanowił, że muszą sobie to wszystko wyjaśnić. Wstał z łóżka
ubierając ciemne jeansy, czarną koszulkę. Czuł się kiepsko, wypił zdecydowanie
za dużo. Po mino na jego twarzy pojawiał się uśmiech, piękna blondynka była z
nim w nocy, czuł jej zapach i dotykał delikatnego ciała. Pomyślał – Może
wszystko będzie dobrze? – zaśmiał się. Postanowił coś zjeść. Nie lubił krwi z
torebki, wyszedł więc na miasto w poszukiwaniu ofiary.
Caroline już się ubierała. Założyła jeansy, koszulkę w
pudrowym kolorze i czarny sweterek, przez ramie przełożyła mała torebkę do
której włożyła jedynie telefon, portfel i klucze. Postanowiła się przejść,
przemyśleć wczorajszą noc. – Czy on naprawdę mnie kochał? – ta myśl nie dawała
jej spokoju. – Czy ja coś do niego czuje? – rozmyślała. Nie chciała dopuścić
tej myśli do siebie. Chciał zabić moich przyjaciół, wygnał z miasta Taylora,
zabił jego matkę. Był potworem jest to pewne. Wiatr rozwiewał loki blondynki.
Szła powoli, przed siebie. Ostatni dzień był dla niej dziwny. Czuła, że coś się
zmieniło.
- Witaj kochanie – spokojnie powiedział Klaus, spotykając
piękną dziewczynę. Dziewczyna uśmiechnęła się odpowiadając - Hej. Pierwotny nie chciał czekać dłużej, czuł jak
płynie jej krew, po chwili użył swoich mocy – Nie krzycz, nie uciekaj, nie
będzie boleć – po czym wbił kły w szyje dziewczyny. Miała słodką krew. Gdy
Klaus skończył uśmiechnął się i kazał jej iść do domu. – A więc teraz mogę iść
spotkać się z Caroline – na tę myśl hybryda uśmiechała się sam do siebie. Od
dawna nie był taki szczęśliwy i pustka w jego sercu zniknęła.
Wybrał szybko numer do wampirzycy. Jednak telefon był zajęty.
Poczekał chwile i zobaczył, że Caroline dzwoni do niego.
- Witaj – jako pierwszy odezwał się pierwotny. Na jego
ustach od razu pojawił się uśmiech.
- Hej, Klaus możemy się spotkać? – powiedziała nieśmiało
blondynka.
- Za 10 min koło twojego domu? – zapytał słodko Klaus.
- Okej – odpowiedziała Caroline i rozłączyła się uśmiechając
się do telefonu jak głupia.
Gdy młoda wampirzyca dotarła, pierwotny na nią czekał. Był
seksowny jak zawsze. Kilku dniowy zarost dodawał mu uroku.
- A więc o czym chciałaś rozmawiać? – Klaus próbował wymówić
te słowa najbardziej uwodzicielsko jak tylko mógł.
- Chciałam zapytać jak się czujesz, wczoraj nie wyglądałeś
za dobrze. – zaśmiała się - Zdecydowanie
za dużo wypiłeś.
- Przy tobie zawsze czuje się cudownie. – odpowiedział
uśmiechając się bardzo uroczo. Przez te słowa Caroline zaczerwieniła się.
- Chciałam zapytać Cię o jeszcze jedno – nie dała po sobie
wyczuć, że jego komplementy na nią działają – Dlaczego wróciłeś?
- Czy muszę mieć jakiś konkretny powód? Ja po prostu… - ich
rozmowę przerwał telefon. Na ekranie pojawiło się imię jego siostry. – Nie
krępuj się odbierz – powiedziała wampirzyca
- Siostrzyczko, co się stało, że do mnie dzwonisz – zapytał
żartobliwie Klaus, nie spuszczając wzroku z Caroline. Po chwili jednak
pierwotny już nie był taki wesoły, oczy mu pociemniały.
- Przyjeżdżaj do mnie. Już rozumiesz? – powiedział głosem
lekko zdenerwowany, ale jednocześnie smutnym.
- Jeśli będziesz coś więcej wiedziała dzwoń, czekam. – po
tych słowach Klaus się rozłączył. Spojrzał na Caroline
- Co się…- nie dokończyła blondynka. Pierwotny użył swoich
mocy i z wielką prędkością oddalił się. Wampirzyca nic nie rozumiała. Nigdy tak
nie znikał. – Co się mogło stać – myślała. – Muszę go odnaleźć, nie zostawię go
samego w tej sytuacji.
Klaus nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Elijah zaginął.
Rebekah nie mogła go odnaleźć. On się tak nigdy nie zachowuje. Mino wielu
kłótni kochał ich najbardziej na świecie. Stał nad przepaścią i patrzył na
wodospad. Uspokajało go to. Myślał o rodzinie. Rebekah była bardzo
przestraszona. Chciał bardzo pomóc swojej rodzinie.
Robiło się coraz ciemniej a Klaus nadal stał i wpatrywał się
w oddal. Czekał na telefon od siostry. W pewniej chwili usłyszał szelest. Nie
odwrócił się jednak, nie interesowało go to kim jest osoba która za nim stoi.
- Klaus – wyszeptała – Co się stało, proszę opowiedz mi –
Caroline była podłamana. Nic do niego nie czuła przynajmniej tak sobie
wmawiała. Martwiła się o niego, wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy.
- Proszę Cię odejdź – powiedział szeptem ledwo słyszalnym.
- Nie zostawię Cię w takim stanie, nie jestem potworem –
odpowiedziała bardzo spokojnie.
- Ale ja jestem!- Krzyknął – Jestem potworem, zawsze nim
będę, więc proszę odejdź, zanim zrobię ci krzywdę.– w jego oczach nie było
widać złości, tylko ogromny smutek.
Caroline podeszła do niego bliżej spojrzała mu w oczy. –
Każdy popełnia błędy.– odparła kładąc ręce na jego twarzy – Nie jesteś potworem
Klaus, i nie zrobisz mi krzywdy.
Odepchnął ją lekko. – Mylisz się. – złapał ją za ręce i
przekazał jej wszystkie swoje wspomnienia zaczynając sytuacji, w której chciał
zabić go ojciec kończąc na rozmowie z pierwotną.
- Klaus.. – wyszeptała, mocno do przytulając. Poczuła cały
ból, pierwotnego. Czuła wszystko, wiedziała już na pewno, że nie jest zły tylko
mocno zagubiony. Kalus wyglądał na nieobecnego. Pragnął tego bardzo mocno,
jednak nie chciał jej ranić. – Jestem potworem – tak o sobie myślał.